Karta poległego

Nazwisko: KLEIN
Imię #1: Feliks
Imię #2:
Imię #3:
Pseudonim:
Imię ojca: Franciszek
Imię matki: Anna
Nazwisko rodowe matki: Wichowska
Data urodzenia: 28 marzec 1905
Miejsce urodzenia: Watkowice
Rodzeństwo: Trzy siostry, dziewięciu braci
Stan cywilny: żonaty
Małżonek: Klara Klein
Dzieci: Helena Klein
Stefan Klein
Ostatni adres: Osie powiat Świecie dawne woj. bydgoskie
Narodowość: polska
Wykształcenie: zawodowe
Zawód:
Wyznanie: rzymskokatolickie
Tytuł naukowy:
Stanowisko:

Stosunek do służby wojskowej: żołnierz, rezerwa
Numer ewidencyjny:
Powiatowa Komenda Uzupełnień (PKU): Grudziądz
Rejonowa Komenda Uzupełnień (RKU):
Związek operacyjny: Armia Pomorze
Rodzaj broni lub służby: Artyleria
Stopień:

bomb.
Przydział na 1 września 1939: 16 DP
Jednostka: 16 pal
Funkcja na 1 września 1939: starszy szeregowy/bombardier
Przydział po 1 września 1939: 16 DP/16 pal
Funkcja po 1 września 1939: starszy szeregowy/bombardier
Przebieg służby wojskowej: Trudny do ustalenia. Według zaświadczenia CAW nr 6715/k AT z dnia 1.02.1975 roku pełnił służbę obowiązkową w Wojsku Polskim w 8 pułku artylerii ciężkiej, ale daty nie są zgodne. CAW - 8pac, t.23, r.237/37. Brak informacji o przebiegu służby w 1939 roku, ale według Biura Informacji i Poszukiwań starszy szeregowy, czyli bombardier.
Odznaczenia: brak danych
Wrzesień 1939 - szlak bojowy: Trudny do ustalenia. Według posiadanych dokumentów przeszedł cały szlak bojowy ze swoją jednostką od Grudziądza. Ranny w pierś i nogi trafił do szpitala polowego w Dobrzelinie koło Żychlina
Data śmierci: 7 listopad 1939
Miejsce śmierci: Szpital polowy Dobrzelin koło Żychlina
Przyczyna śmierci: zmarły z ran
Okoliczności śmierci: Podczas Bitwy nad Bzurą ranny w pierś i w nogi. Miejsce trudne do ustalenia. Trafił do szpitala polowego w Dobrzelinie koło Żychlina. Tam umiera w wyniku odniesionych ran. W 1946 roku uznany przez sąd za zmarłego na podstawie zeznań dwojga świadków - siostry zakonnej pełniącej obowiązki pielęgniarki w szpitalu oraz żołnierza, który przekazał wdowie w roku 1939 pamiątki po zmarłym. Żaden ze świadków nie potrafił jednak określić dokładne kiedy. Przełom nastąpił w roku 2010. Przesłałem kwestionariusz poszukiwawczy osoby zmarłej do PCK. Po roku poszukiwań przyszła odpowiedz z Biura Informacji i Poszukiwań:
W nawiązaniu do naszego listu w sprawie ustalenia losów pańskiego ciotecznego dziadka Feliksa Kleina..... uprzejmie informujemy, że w toku przeprowadzonych starań z Międzynarodowego Biura Poszukiwań w Bad Arolsen otrzymaliśmy następującą wiadomość:

KLEIN Feliks ( brak danych osobowych ) starszy szeregowy, służył w 16 pułku artylerii lekkiej. Zmarł w dn. 07.11.1939 roku i został pochowany w grobie zbiorowym nr 9 na cmentarzu w Dobrzelinie, powiat kutnowski.
Podstawa L. dz. strat PCK - 98083 Pismo MBP w Bad Arolsen z dn. 26.11.2010
W załączeniu przesyłamy kopię dokumentu, przekazanego nam przez Międzynarodowe Biuro Poszukiwań w Bad Arolsen, który pochodzi ze zbiorów WASTu w Berlinie"
Pierwotne miejsce spoczynku #1: Cmentarz wojenny Dobrzelin koło Żychlina grób zbiorowy nr. 9
Data ekshumacji:
Pierwotne miejsce spoczynku #2:
Data ekshumacji:
Pierwotne miejsce spoczynku #3:
Data ekshumacji:
Obecne miejsce spoczynku: Dobrzelin, cmentarz wojenny
Lokalizacja grobu: Grób zbiorowy numer 9 - cmentarz wojenny Dobrzelin koło Żychlina
Upamiętniony: Nie
Forma upamiętnienia: W dniu 24 lutego 2011 nadeszła pozytywna opinia Urzędu Gminy w Żychlinie o dopisaniu Feliksa do wykazu poległych oraz upamiętnieniu imienia na tablicy nagrobnej cmentarza wojennego w Dobrzelinie. To przedostatni akt sprawy! Oczekuję teraz decyzji UW w Łodzi - Referat ds. Dziedzictwa Kulturowego i Ochrony Pamięci Narodowe.
Przedmioty znalezione przy pochowanym: W 1939 roku żołnierz Jan Andrychowski przekazał wdowie pamiątki po zmarłym. Kilka dni później dom został zbombardowany i wszystkie pamiątki przepadły.
Miejsce przechowywania ww. przedmiotów:
Życiorys:
Wspomnienia / relacje: W roku 1946 przed Sądem Grodzkim w Starogardzie Gdańskim odbyły się dwie rozprawy celem uznania Feliksa za zmarłego. Zacytuję fragment zeznań: 1. Anastazja Marszałkowska -siostra Amata ze Szpitala SBP Elżbietanek w Starogardzie. Zeznawała w dniu 4.12.1946 roku. "W czasie od 17 września 1939r. pełniłam funkcję siostry pielęgniarki w szpitalu wojskowym w Dobrzelinie koło Kutna, urządzonym w czasie działań wojennych w szkole. Do szpitala tego przywieziono ciężko rannego Feliksa Kleina, którego osobą zainteresowałam się dlatego, ze kiedyś przedtem pielęgnowałam jego brata w Toruniu. Klein był ranny w pierś i nogi, zmarł w tymże szpitalu na moim oddziale, ale w którym miesiącu i dniu śmierć nastąpiła, tego nie pamiętam." 2. Jan Andrychowski lat 45, z zawodu siodlarz zam. w Piaskach, obcy, zeznawał w dniu 29.11.1946: "W dniu 17 września 1939 roku walcząc w szeregach Armii Polskiej zostałem ranny w nogę. Przez jakiś czas przebywałem w zabudowaniach fabrycznych w Łowiczu, a w listopadzie 1939 roku o ile sobie przypominam, przeniesiony zostałem do szpitala w Dobrzelinie powiat Kutno. Pewnego dnia wszedł na salę szpitalną, w której leżałem nieznany mi z nazwiska starszy ogniomistrz Wojsk Polskich i spytał, kto pochodzi z Osia powiatu świeckiego. Gdy mu powiedziałem, że pochodzę z powiatu świeckiego starszy ogniomistrz wręczył mi portfel z papierami i obrączkę ślubną, oświadczając, że są to przedmioty należące do zmarłego Feliksa Kleina i prosił, abym przedmioty te po powrocie do domu wręczył jego żonie, zam. w Osiu, co też po powrocie do domu uczyniłem. Nadmieniam, że Feliksa Kleina, ani jego żony nie znałem i nie widziałem również zwłok Feliksa Kleina. Nie przypominam sobie już dzisiaj, czy ów starszy ogniomistrz nadmienił, kiedy Feliks Klein zmarł"
Historia pochówku: Do roku 2010 nie było 100% pewności, gdzie został pochowany. Duża doza prawdopodobieństwa wskazywała na cmentarz wojenny w Dobrzelinie.
Sprawa upamiętnienia Feliksa Kleina będzie miała swój finał w roku 2012. Uważam, że Feliks w pełni zasłużył na to, aby forma upamiętnienia jego imienia, nazwiska, stopnia i jw została wykonana na koszt państwa. Czekaliśmy 72 lata, więc poczekamy jeszcze rok.
Poszukiwania mogiły: Przełom nastąpił w styczniu 2011 roku po uzyskaniu informacji z archiwum WASTu w Berlinie za pośrednictwem Międzynarodowego Biura Poszukiwań w Bad Arolsen. Według skanu wyciągu z ewidencji WAST Berlin jest to grób zbiorowy numer 9 na cmentarzu wojennym w Dobrzelinie koło Żychlina.
Źródła: 1. Zeznania dwojga świadków przed Sądem Grodzkim w Starogardzie Gdańskim na podstawie których uznano Feliksa za zmarłego.
- nr akt 2.CPS.239/46 z 4.12.1946
- nr akt 2N s.39/46 z 29.11.1946
2. Wyciąg z aktu śmierci z roku 1947/13
3. Zaświadczenie z CAW nr 6715/kAT sygn. akt CAW - 8 pac,t.23,r. 237/37
4. PCK B. Inf 473/200 z 5.01.2011 roku
5. Wspomnienia prof. Wiktora Degi pochodzą z Kwartalnika Historii Nauki i Techniki
R. 29:1985 z. 2 s. 259-322
Wiktor Dega - ZAPISKI DO AUTOBIOGRAFII (cz. 1)
"Moja droga życiowa do wiedzy i zawodu"
6. Pismo SO.7093-2/11 UG Żychlin z 15.02.2011 o pozytywnym zaopiniowaniu dokumentów.
7. Wykaz pochowanych na cmentarzu wojennym w Dobrzelinie - Urząd Gminy Żychlin ( poz. nr 20 )
8. Pismo Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi do Burmistrza Gminy Żychlin oraz do mojej wiadomoscio dopisaniu st. szeregowego Feliksa Kleina do rejestrów gminnych, wojewódzkich i krajowych. ( skan poniżej )
Uwagi: Fragment wspomnień doktora Wiktora Degi dotyczący jego pracy w szpitalu polowym w Dobrzelinie:

"Następnego dnia cały nasz konwój ewakuacyjny wyruszył. Nie wiedziałem, kto nim dowodzi, dokąd jedziemy. Nie obyło żadnych zebrań oficerskich, żadnej informacji. Konwój stopniowo malał. W końcu nasza mała grupa dotarła do Dobrzelina pod Żychlinem. Po drodze przyłączył się do nas uciekinier z zajętego już przez Niemców terenu. Przedstawił się jako ksiądz Sowiński i pozostał z nami do końca jako kapelan, ku wielkiemu zadowoleniu rannych.

W Dobrzelinie ulokowaliśmy się w szopie i przygotowaliśmy ją jako pomieszczenie szpitalne. Wkrótce dyrektor Grzybowski z dobrzelińskiej cukrowni zostawił nam do dyspozycji pałacyk, który również zamieniliśmy w szpital z salą operacyjną. W Dobrzelinie znaleźli się prócz mnie Ludwik Błażek, chirurg z Inowrocławia, dr Leon Krzymiński - ginekolog z Bydgoszczy i dr Stanisław Sroczyński - lekarz naczelny uzdrowiska w Ciechocinku oraz inni, których nazwisk już nie pamiętam.

Specjalnym zadaniem dra Sroczyńskiego było słuchanie radia, które znajdowało się w mieszkaniu dyr. Grzybowskiego. Codziennie mieliśmy świeże informacje, co się dzieje w świecie, a przelotni uciekinierzy, którzy przygodnie zatrzymywali się w Dobrzelinie, przynosili nam przerażające wiadomości o tym, co się dzieje w Poznańskiem i na Pomorzu.

W tym okresie rozpoczęły się walki w kotle kutnowskim i nad Bzurą. Zalała nas natychmiast fala rannych, wśród których znaleźli się również żołnierze niemieccy. Zaczęły się pojawiać trudności aprowizacyjne. Z wielką pomocą przyszła nam miejscowa ludność. Dużą trudność sprawiła nam ucieczka personelu pielęgniarskiego, zwłaszcza wśród ochotniczych sanitariuszek. Czasami zgłaszały się pojedynczo nowe, ale zatrzymywały się 2-3 dni i wędrowały dalej.

Sytuacja naszego szpitala w Dobrzelinie zmieniła się zasadniczo, gdy pewnego dnia zgłosiła się grupa sióstr zakonnych, Elżbietanek, które wraz przełożoną uciekły na wozie konnym z Poznania. Siostry zaoferowały nam swą pomoc - szczególnie cenną, gdyż były obeznane z pracą szpitalną. Musiały opuścić swój szpital w Poznaniu. Wśród nich najcenniejszymi były siostry operacyjna oraz gospodarcza. Mając do dyspozycji wóz z koniem, mogła objeżdżać sąsiedzkich gospodarzy. Wkrótce chorzy nasi otrzymali pościel i bieliznę. Poprawiło się wyżywienie. Obecność kwalifikowanych chirurgów, doświadczonej siostry operacyjnej i fachowa pielęgnacja podniosły znacznie poziom pracy szpitala. W szpitalu zapanował ład i porządek.

Szpital nasz w Dobrzelinie odwiedzali sporadycznie lekarze z pociągu ewakuacyjnego, który wyruszył z Poznania i ugrzązł na torach niedaleko Żychlina. Odwiedził nas doc. dr Jan Krotowski z Kliniki Chirurgicznej. Zatrzymał się nawet kilka dni u nas. Nie mógł jednak pogodzić się z improwizowanymi warunkami, w jakich pracowaliśmy jako chirurdzy. Wyruszył więc dalej do Warszawy. Odwiedził nas także prof. dr Antoni Jurasz, dyrektor Kliniki Chirurgicznej, promotor mej pracy habilitacyjnej. Opuścił on swój pociąg ewakuacyjny i wrócił do niego. Odwiedzali nas różni znajomi po drodze swej ucieczki.

Jeden z nich przywiózł mi od naszej gosposi z Bydgoszczy wiadomość, że jeżeli zaraz nie wrócę do Bydgoszczy, stracę mieszkanie wraz z całym mieniem. Najbardziej przykrą była mi myśl, że stracę swoją bibliotekę, w którą tyle oszczędności włożyłem i która stała się cennym zbiorem najnowocześniejszej literatury fachowej, krajowej oraz zagranicznej.

W miarę pogarszania się sytuacji naszych wojsk w kotle kutnowskim, ogarniała szpital coraz większa panika. Los naszego szpitala oceniliśmy jako przesądzony. Zaczęła się ucieczka personelu, a nawet oficerów lżej rannych. Mnie samego ogarniały wyrzuty sumienia, że nie zjawiając się w Bydgoszczy stracę cały swój dobytek. Od znajomych w Dobrzelinie otrzymałem ubranie cywilne. Ubrałem się w nie i któregoś dnia stanąłem w nim na progu szpitala. Nie mogąc zdobyć się na przekroczenie progu, stałem tu chwilę. Wewnątrz pojawiał się coraz większy opór i zdecydowanie. Wróciłem więc do wnętrza, wdziałem z powrotem swój mundur i z podziękowaniem oddałem pożyczone ubranie. Krótko potem nadeszła wiadomość, że mieszkanie moje zostało zajęte. Spadł mi kamień z serca. Los sam zadecydował. Rozproszyły się moje wyrzuty sumienia.

W dniu 10 września rozpoczęły się naloty bombowe. Bomby padały w sąsiedztwie szpitala. Ja stałem podczas tego nalotu przy łóżku chorego, któremu akurat poprawiałem opatrunek. Podmuch bomby był tak silny, że odrzucił łóżko chorego. Żelazna rama łóżka uderzyła mnie w podudzie, łamiąc je. Zaopatrzył mnie fachowo opatrunkiem gipsowym podchorąży (Pogorzała), b. asystent płk Sokołowskiego. Dzięki temu dobremu założeniu marszowego gipsu mogłem wkrótce kontynuować swe obowiązki.

Linia frontu zbliżała się coraz bardziej do nas. W dniu 17 września otrzymaliśmy rozkaz ewakuowania szpitala. Mieli pozostać tylko ciężko ranni - niezdolni do transportu oraz lekarze, którzy ochotniczo chcieli pozostać przy rannych. Postanowiłem pozostać wraz z rannymi oraz z drem Błażkiem i drem Sroczyńskim. Do ewakuacji jednak nie doszło.

Front był już blisko Dobrzelina. Wiedzieliśmy, że Niemcy wezmą nas do niewoli. Nikt nie wiedział, jak obejdą się z nami. Wszyscy oczekiwaliśmy najgorszego. Ks. kapelan Sowiński miał wiele roboty, bo wszyscy chcieli być zaopatrzeni przez niego.

Nocą słyszeliśmy nieustanny turkot czołgów przejeżdżających po pobliskiej szosie. O świcie niemieccy żołnierze z karabinami maszynowymi obstawili budynek szpitalny. Wyszedłem do nich i oświadczyłem, że budynek to szpital z rannymi. Odebrali mi rewolwer, o który pytali, i poszli dalej. Po krótkim czasie przyszedł jakiś niemiecki Oberst (pułkownik) ze świtą, dokonał przeglądu pomieszczeń, zastał kilku rannych żołnierzy niemieckich. Podziękował nam za opiekę nad nimi i poszedł. Wkrótce zjawił się Hauptmann Vogt, który oświadczył, że jesteśmy szpitalem jeńców wojennych i że on sprawuje nad nami władzę.

W szpitalu zakwaterowano załogę żołnierzy niemieckich, na pewien czas. Byli to rezerwiści pobrani do wojska. Pocieszali nas zapewniając, że będzie nam świetnie ("Ihr werdet es prima haben"). Opowiadali, że nowy ład w Niemczech jest wspaniały. Sami mogli wybudować domki rodzinne, pomagając sobie wzajemnie, "Kraft durch Freude" daje im duże udogodnienia, mogą kupować nawet samochody (Volkswagen), które są tanie, podobnie jak lekarstwa. Słowem: prima. Oni wierzyli oczywiście w wielką przyszłość.

Zachowanie się wojskowych władz niemieckich w stosunku do rannych żołnierzy polskich i do nas - lekarzy - było rzeczowe i poprawne. Nie wolno nam było opuszczać szpitala, ale mogliśmy wychodzić do ogrodu otaczającego szpital. Liczba rannych przywożonych z terenu walk spadła znacznie i wkrótce dopływ ustał całkowicie. Nasza praca lekarska ograniczyła się teraz do robienia opatrunków. Ekipa żołnierzy niemieckich, która pilnowała nas, odjechała. Gdy Niemcy zaczęli wywozić rannych i zabrali lekarzy nie będących chirurgami do Łodzi, wielu lżej rannych uciekło ze szpitala. Uciekło również kilku lekarzy, jak dr Antoni Tomicki - rentgenolog i dr Kaczyński - specjalista w chorobach skórnych. Obaj wrócili do Bydgoszczy. Tu, jak dowiedziałem się później, zostali natychmiast ujęci i rozstrzelani. Nam ucieczki te uszły płazem, bo nikt z Niemców nie interesował się ewidencją rannych. Była zadziwiająca różnica między zachowaniem się przedstawicieli regularnego wojska niemieckiego a późniejszym zachowaniem się wojsk SS.
Ostatnie zmiany: 2011-05-19 17:49:56 przez Wojtala | Jeżeli chcesz uzupełnić lub zmienić dane wciśnij -

Zdjęcia, dokumenty, pamiątki

Feliks Klein pierwszy z lewej.Feliks Klein drugi z prawej. Siedzi przy stole. Zdjęcie wykonane przed rokiem 1939. Autor nieznany. Ze zbiorów rodzinnych.Siostra Amata ze Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety, pielęgniarka w szpitalu polowym w Dobrzelinie.
Zdjęcie ze zbiorów archiwum Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety.Szpital polowy w Dobrzelinie - stan z roku 2010.
Fot. WojtalaFeliks Klein - wyciąg z aktu śmierci.Feliks Klein - zaświadczenie z CAW.Feliks Klein - Odpowiedz Biura Poszukiwań PCK na przesłany kwestionariusz poszukiwawczy osoby zmarłej.Feliks Klein - pozytywna odpowiedz Biura Poszukiwań PCK.Feliks Klein - wyciąg z bazy danych WAST Berlin. Dokument otrzymany dzięki pomocy PCK. Niemieckie archiwum WAST posiada w swoich zasobach prócz  informacji o żołnierzach Wermachtu także dane dotyczące polskich jeńców wojennych. Prof. dr med. Wiktor Dega ( 7.12.1896 - 16.02.1995 ) Chirurg-ortopeda, w 1939 roku zmobilizowany w randze kapitana. Wchodził w skład personelu medycznego Armii Pomorze. Szpital polowy Dobrzelin.
Fot. http://www.orsk.ump.edu.plFeliks Klein - Pozytywna opinia Urzędu Gminy Żychlin o dopisaniu do spisu poległych i upamiętnieniu imienia na tablicy nagrobnej cmentarza wojennego w Dobrzelinie.  Pismo z UW w Łodzi do burmistrza Żychlina ws pozytywnej weryfikacji i dopisaniu poległego st. szeregowego Feliksa Kleina do rejestrów gminnych, wojewódzkich i krajowych.

Komentarze

Jest mi niezmiernie miło poinformować, że po długich staraniach mój krewny Feliks Klein został upamiętniony na cmentarzu polowym w Dobrzelinie. Koszty wykucia liter poniósł UW w Łodzi!

dodany przez: Wojtala, 2012-08-28

Gratulujemy! Jak widać, cierpliwość i konsekwentne dążenie do celu przynosi efekty...

dodany przez: redakcja, 2012-08-29